Archiwum październik 2002


paź 17 2002 1
Komentarze: 2

Posłuchajcie (nie tylko cioteczki) bardzo ładnej bajeczki.

A właściwie to nie bajeczki, bo historia prawdziwa...

Oczywiście piątek, oczywiście Marek dzwoni w południe, czy wybieram się do kurewnika, bo on dawno nie był i chętnie wskoczyłby do słoiczka z kiszonymi.

Powodów żeby nie jechać miałem wiele. Po pierwsze zmęczony byłem całym tygodniem, a szczególnie właśnie zaganianym piątkiem, który (jakby mało było wszystkich innych spraw) musiał zakończyć się nadprogramową wizytą u dentysty. Po drugie – po chorobie dopiero dochodzę do siebie, więc nie chciałem się znów doprawić. Po trzecie - nie ciągnie mnie do kurewnika. Po czwarte – najważniejsze – nie mam ochoty spotykać swojego byłego, a coś mi podpowiadało, że tym razem tam będzie.

Wieczorem “padłem”.

Rano obudził mnie telefon. Marek.

Miałeś rację. Był Ashek.

No i zaczęła się opowieść...

Ashek przyjechał z Grześkiem. Grzesiu to fajny chłopak. Grzesiu ma fajny (a raczej miał) samochód. Grzesiu ma fajne ciuchy. Grzesiu ma fajną komórkę. Grzesiu ma fajne życie, fajne jedzenie, fajne płyty, fajny komputer, fajne sny, fajne ma też długopisy i fajny rower ma. Wszystko Grzesiu ma fajne, bo Grzesiu w ogóle jest fajny i lubi niezobowiązujące związki, czyli wszystko ze wszystkimi, byle bez najmniejszych zobowiązań, oczekiwań, uczuć... byle było fajnie.

Moje zdanie byłoby zbyt subiektywne i zapewne niesprawiedliwe. Ashkowi Grzesiek podobał się zawsze. Marek uważa, że Grzesiek jest brzydki i przegięty.

Z Grzesiem Ashek znał się nim poznał mnie. Później z Grzesiem był spokój. Przez pół roku. Grzesiu znów zaczął się plątać, aż się “zaplatał” na tyle, by w moim związku z Ashkiem nastąpiła przerwa zakończona Ashkowym odejściem z... jeszcze kimś innym, na miesiąc. Później Ashek wrócił, ale teraz mam wiele przesłanek, by przypuszczać, że kontakty z Grzesiem nie ograniczały się tylko do telefonicznych rozmów. Od kwietnia mogli spotykać się znów oficjalnie i bez problemów. Oczywiście niezobowiązująco. Czasem razem mogli odwiedzać kurewnik. Ashek miał transport za friko, a Grzesiu... ;-)

Grzesiu zabierał Ashka samochodem, ale niestety samochodzik musiał sprzedać i chłopcy musieli skorzystać z uprzejmości (za przeproszeniem) publicznych środków transportu. No i mieli oczywiście problem z powrotem. A przecież takie dwie gwiazdy wolałyby być po imprezce rozwiezione do domków, więc Ashek oczywiście znów przypomniał sobie o Mareczku, przysiadł się na kanapie do niego i prowadził niezwykle serdeczną rozmowę (jak to zawsze wtedy, gdy na czymś mu bardzo zależy, bo poza tym o Marku ani zdrowym, ani chorym nie pamięta całymi tygodniami). Na szczęście Marek jest już na to wyczulony, więc nie skorzystał z możliwości dostąpienia zaszczytu odwiezienia obu gwiazd – odpowiedział, że nie wraca sam, ma komplet, a noc jedzie do Kasi, więc nic z tego.

Ashek usiadł sobie prawie na kolanach u Marka i zaczął pytać co słychać u mnie.

Marek spisał się dzielnie. Nie musiał kłamać – mówił jak jest, że u mnie coraz lepiej, że kupiłem mieszkanie, że teraz je urządzam, że mam nową pracę, a dodatkową zachowałem, więc nie jest źle, że teraz jestem bardzo zajęty, bo biegam za meblami, poproszono mnie o współorganizację kampanii, a w tym koncertu zespołu, że właśnie mam Markowi podrzucić w poniedziałek zaproszenia, bo biletów nie będzie i wstęp tylko z zaproszeniami, że czasem zaglądam do kurewnika jak wiem, że Ashka nie ma, ale częściej do Gani niż do Narra...

Gdy usłyszał o koncercie i zaproszeniu dla Marka, to chciał zabrać się razem z nim, ale Mareczek zgasił go, że ma z kim iść, więc Ashek tylko zacisnął zęby i zapytał... o co?

Oczywiście, czy jestem z kimś! Marek odpowiedział, że w tej chwili jestem sam, ale nie brakuje mi życzliwych, bardzo fajnych przyjaciół i znajomych, których wielu Marek dzięki mnie poznał, że to wspaniali ludzie, że przyjeżdżają do mnie, że ja jeżdżę do nich i że w związku z tym na nudę nie narzekam.

Ponieważ Grzesiu “rozrywał się” w “ciemni”, więc Marek skorzystał z okazji i pytał Aska co słychać u niego. Otóż Ashek jest sam, wrócił do żony i tęskni za mną. Jaki on kochany i jaki cykliczny! Funkcjonuje w systemie zmianowym: pół roku związku, pół szukania innych atrakcji, pół roku związku, pół szukania... itd. Moja bidulka. Nikt go nie pokochał, choć tylu mówiło jak pięknie tańczy, jak ślicznie wygląda, jaki wesoły. Pojeździli i z kopa! Tylko jednego takiego głupka miałeś Ashek w swoim nędznym życiu. Tylko jednego! Miałeś!!!

Pytanie dlaczego Ashek tak nagle zainteresował się moim życiem i jakie są przyczyny jego nagłej, “szczerej i bezinteresownej” tęsknoty za mną są proste. Grzesiu już nie będzie woził Ashka do klubu i odwoził do domu, bo... wyjeżdża daleko i na długo, więc trzeba się teraz zaprzyjaźnić ze mną i z Markiem. Poza tym... będzie się przecież nudziło... w długie jesienne i zimowe wieczory ;-) bo jak powiedział Markowi Ashek:

Już dwa lata tu przychodzę i nie spotkałem nikogo interesującego.

Fakt. Nie poznaliśmy się tutaj, ale dzięki ci Ashku, że nie wyrwało się z twoich ust tak szczere pedalskie stwierdzenie, iż nawet gdy miałeś, to szukać nie przestawałeś. Kochany jesteś. A że od kiedy nie jesteśmy razem, czyli od kwietnia nie bywasz tam, lecz prawie mieszkasz, to naprawdę dziwne, że nie spotkałeś tam wartościowego człowieka, który dostrzegłby w tobie, to co wydawało się pewnemu naiwnemu fajansowi, że w sobie masz.

Nie martw się i niech tęsknota serca nie ściska, wszak jesteś piękny, inteligentny i wszyscy cię lubią. Jesteś tak interesujący, że może w ciągu następnych dwóch lat spotkasz kogoś kto będzie chciał żyć z tobą troszkę więcej czasu niż potrzeba na grę wstępną i dymanie.

A swoją drogą to wszystkim bywalcom kurewnika gratuluję takiej Ashkowej oceny. Nie spotkał nikogo interesującego, no! Widzicie Siostry! Do pięt Ashkowych nie dorastacie!

I jak go nie lubić?

 

gayok : :